Pranek 1 listopada br.
Skrzyżowanie ul. Morasko i Deszczowej
Młodzieńcy nie wyrobili na zakręcie
A tak w ogóle to za nami absolutnie upiorny rok, w którym zmarło w Polsce niemal 540 tys. osób. To tak jakby zniknęło Opole. Można szacować, że to o ok. 120-130 tys. "za dużo".
"Największa katastrofa humanitarna od II wojny światowej"
W przeliczeniu na milion mieszkańców Polska utrzymuje 2. najgorszy wynik w fatalnie radzącej sobie z COVID-19 Europie. Oczywiście, nie można abstrahować od starzenia się polskiego społeczeństwa, co oznacza, że i bez pandemii notowalibyśmy w Polsce coraz więcej śmierci. Ale byłoby to np. 420 tys., może 425 tys. zgonów rocznie. Nie grubo ponad 100 tys. więcej.
Na tę przygniatającą liczbę składają się oczywiście w sporej mierze śmierci covidowe. Według danych Ministerstwa Zdrowia, w opisywanym okresie zmarły 73 tys. osób zakażonych koronawirusem (spośród wszystkich ok. 77 tys. w trakcie całej epidemii w Polsce). Ale są w niej także inni zmarli.
Według lekarzy i ekspertów to zarówno osoby, które zmarły z powodu COVID-19 (lub współistnienia tej choroby z innymi schorzeniami), ale nie doczekały się testu, jak i ofiary szeroko rozumianego paraliżu i zmian w systemie opieki zdrowotnej. Chodzi o osoby, które nie zgłaszały się na czas po pomoc medyczną z powodu obaw przed zakażeniem, a z drugiej strony - które dotknęły najgorsze konsekwencje utrudnionego dostępu do badań, lekarzy czy karetek.
Podkarpacie zostało najmocniej dotknięte falą śmierci. Tam tez jest najmniejszy wskaźnik wyszczepień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.